Chwile szczęścia i smutku!

Przez trudności do gwiazd -

akwariowe chwile szczęścia i smutku!

Praca została opublikowana w ramach konkursu:

"Bitwa o interesy akwariowe"

Zastanawiałem się, co powiedzieć o konkursie, bo do jego zakończenia zostało już tylko kilka dni, a po obejrzeniu już wystawionych prac generalnie rezygnuję z pisania czegoś. Ale mimo to postanowiłam spróbować napisać o sobie, o tym jak te cudowne zwierzaki weszły w moje życie i nie zostawiają mnie do dziś. Jak jeden rodzaj ryby podbił moje serce - Ancistrus zwyczajny.

Zajmuję się akwarystyką od około 10 lat. Przez moje akwaria przeszło wiele różnych ryb. Z natury nie jest stała i dlatego w moich stawach było ich zawsze 2-3 a nawet 5 w pewnym momencie, nie było też stałości. We wczesnych latach hobby dla rybek wystrój wnętrz zmieniał się prawie co tydzień, kamienie były przestawiane, rośliny przesadzane, rybę kupowałem, rozdawałem, zmieniałem na innych. Ogólnie mieszkańcy odczuwali ode mnie pewien stres, ale co robić, było jeszcze dzieckiem. Teraz po kilku latach i po zdobyciu doświadczenia zmienił się stosunek do moich pupili, teraz doceniam długie wątroby i stałych mieszkańców.

Zainteresowałem się rybami akwariowymi od sąsiada „cichlovod”, który miał duże 200-litrowe akwarium z wieloma jasnymi pielęgnicami malawijskimi. Obserwowałem je przez długi czas, kiedy zdarzyło mi się odwiedzić sąsiadów. I w pewnym momencie postanowiłem poprosić rodziców o zakup akwarium. Ale nie czekając na zakup akwarium, na początku kupiliśmy rybę - był to bardzo malutki gurami i sum workowaty. Musieli skulić się w 3-litrowej puszce. Teraz już wiem, że nie możesz tego zrobić, ale nie wtedy… Kilka dni po zakupie popełniłem największy i najsmutniejszy błąd w trzymaniu ryb w moim życiu. Wciąż pamiętam z dreszczem. Postanowiłem zmienić wodę - w 3 litrowym słoiku na świeżą, przegotowaną. Gotowane - świeże i dodane, poszły za daleko i ... Ryby faktycznie były ugotowane. Gourami leżał na dnie jak zwłoki, sum jakimś cudem przeżył i wyzdrowiał, gdy został wrzucony do wody o normalnej temperaturze. Wtedy byłem w szoku. Rodzice myśląc jakoś bardzo szybko od razu kupili normalne 25l akwarium. Sąsiad, dowiedziawszy się o pierwszym nieudanym trzymaniu ryb, dał mi kilka maleńkich ancistrusów, później, gdy dorosły okazało się, że to dwie samice. Kupiłem im samca. A jaka była moja radość, gdy po kilku miesiącach przypadkowo odkryłem wąsatego samca ze sprzęgłem gry w kokos.

ancistrus w kokosie

To był pierwszy tarło mojego ukochanego suma. Potem pojawiły się narybki, ale niestety nie przeżyły ze względu na bogatą populację brzegów i nie było gdzie ich posadzić. Kiedy dostałem moje drugie 50-litrowe akwarium. Podczas ponownego tarła przeniosłem kokosa wraz z samcem i lęgami do skrzynki do tarła.

Po terminie wykluł się narybek. Mężczyzna wrócił do wspólnego funduszu. Karmiłam dzieci nie najlepszym jedzeniem - suche płatki, ale lepsze niż nic.

Nie urosły źle. A gdy tylko osiągnęły rozmiar dwóch centymetrów, pojawiło się pytanie, co z nimi dalej zrobić?

Przemyślałam, przemyślałam i zgodziłam się dostarczyć je na rynek – najprostsze rozwiązanie. Potem Internet i rzeczywiście nie było komputera, a tak łatwo dystrybuować ryby nie dało się.

Tak więc, oprócz ancistrus, jak napisałem powyżej, odwiedziło mnie wiele różnych ryb: korytarze sumowe, gupeszki z mieczykami, groźne Malawi i urocze papugi-miednica chromis, wdzięczne skalary, spokojne boa gurami, wojownicze koguty i makropody, stada i nawet rasbor nasze stawowe karasie i karpie, ale mój niezastąpiony ancistrus zawsze był ze mną. Byli ze mną bez przerwy, aż do jednego incydentu. Dwa lata temu, wyjeżdżając na południe, akwarium było pod opieką znajomych i nie wiadomo, jak i dlaczego przesadzili z jedzeniem, chociaż mówiłem o wymaganej ilości. Poza tym było lato, woda była cieplejsza niż zwykle, aw akwarium nastąpiła śmierć. W wodzie było już mniej tlenu niż zwykle, więc nawet przy pełnym żołądku ryby potrzebują więcej, a rozkładające się resztki niezjedzonego pokarmu dodawały ostatniej kropli. W rezultacie wszystkie ryby zginęły. Kiedy przyjechałem, zobaczyłem nie swoje akwarium, ale „cmentarz”. To było bardzo smutne. Nie pamiętam, dlaczego nowy sum, ale nie zacząłem. Starcy mieli 7 lat, jeździli ze mną od samego początku i razem z nimi dostałem wiele pozytywnych emocji.

Teraz mam dwa pełnowartościowe akwaria o pojemności 100 l. i 50 l., jest też dodatkowe 20 litrów. Moczę w nim korzenie, zrzucam resztki roślin - jest królestwo ślimaków. Żyją tam zaskakująco dobrze, co widać po ich szybkim wzroście. W stu litrach na początkowym etapie jest coś w rodzaju zielarza. W akwarium są dwie strefy: podwodna, normalna i powierzchniowa. Na powierzchni rosną Euchornie - hiacynty wodne, mech leśny na zaczepach i anubias sięgające do powietrza. Pędzi do nich para Echinodorus, które do tej pory wypuszczały tylko pływające liście, ale myślę, że nie są spalone słońcem i zupełnie suche. Pod wodą rośnie duża polana Nana Anubias, Wendt`s Cryptocorynes, Echinodorus tenelus, Valisneria, miniaturowy Hemianthus Micrantemoides. Ryb jest mało – 3 narybki i samiec gupików. I garść ślimaków. Z drugiej strony w drugim akwarium praktycznie nie ma roślin, połowę objętości zajmują raki z drewna i marmuru, a 20 gupeshki żyje od mieszkańców. Teraz bardziej interesują mnie rośliny niż ryby.

Oto historia jak ta, mam nadzieję, że ktoś wykorzysta moje czasem złe doświadczenia opisane tutaj.

Autor pracy konkursowej

Belykh Kirill Vadimovich (kir9999), 24 lata, g. Kursk

Zostaw komentarze!!!

Dyskusja na forum prac konkursowych - tutaj.